wtorek, 2 kwietnia 2013

Smok...


... ale nie Wawelski ;-)

dziś będzie o takim smoku...




Gdy Magdusia miała 2 miesiące, potrafiła przespać ładnie noc, nie budząc sie przez 6 godzin a nawet czasami 9 godzin, dzięki czemu i ja byłam wyspana.
Dziecko Aniołek.

Więc po co ten smok?

Otóż od piatego miesiąca Magdusi coś się odmieniło...
budziła się w nocy niemalże co godzinę...
podejmowałam różne próby usypiania, skuteczny był tylko cycuś...

Ponieważ jedynym wyjściem z sytuacji byloby odpięcie własnego cycka i danie go dziecku do łóżeczka, co jest hmmm... niewykonalne...
wpadłam na pomysł, że może uda mi się Magdusię oszukać kawałkiem gumy...

Pierwsze spotkanie ze smokiem było takie...



Wieczorem Magdusia bardzo lubi zasypiać przy cycusiu i nawet gdy próbuję ją oderwać, ona się budzi i po omacku szuka cyca... więc ja w tym momencie hyc! daję smoka...
przyssała się...
udało się...

nie trwało to zbyt długo, bo smok wypadał...

ale nastąpił niesamowity przełom w nocnych pobudkach... tym razem Magdusia obudziła się 2 razy.

nastepnej nocy Magdusia już nie dała się oszukać, próby podania smoka przyprawiały dziewczynkę o odruch wymiotny...
no cóż... na siłę nie będę ją zmuszać, tym bardziej, że sama nie jestem zwolennikiem smoka...
pomyślałam,, że znów czeka mnie cogodzinne wstawanie, wyciąganie córci z łóżeczka, kładzenie na łóżku, dawanie cycusia, pilnowanie się, by nie zasnąć... gdy dziecko zasnęło, odkładanie jej do łóżeczka...
i tak co godzinę? masakra!
ale o dziwo! Magdusia także obudziła się zaledwie 2 razy... i to bez pomocy smoka!!!

2 tygodnie po tym eksperymencie wyrżnął się Magdusi pierwszy ząbek...

...ale o tym w nastepnym poście...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi będzie przeczytać od Ciebie komentarz...