piątek, 29 marca 2013

Ząbkowanie...


26.03.2013...
Dzień, w którym pojawiła się pierwsza biała kropeczka na dolnym napuchniętym dziąsełku...

hmm... przy ząbku raczej spodziewałabym się kreseczki, ale kropeczka? dziwne!
i zaczęłam obserwować uważniej...
na tym etapie to nie jest łatwe zadanie, bo gdy zaczynam podwijać dolną wargę, Magdusia wysuwa mi język...
no więc trzeba było palcem pomacać...
no i wymacałam...
dziąsełko napuchnięte i oprócz kropeczki widać coś więcej...to coś jakby nakryte taką błonką bezbarwną...

czwartek, 28 marca 2013

Ciąża i poród - czas wielkiego oczekiwania ;-)


No i...zaczęło się wielkie odliczanie ;-)

Całą ciążę wspominam bardzo dobrze, zupełnie bezobjawowy czas, jedyne co się we mnie zmieniało to brzuch, stawał się coraz większy i ogromniejszy...

W drugim miesiącu ciąży dopadło mnie przeziębienie a potem ostre zapalenie zatok.
Początkowo próbowałam leczyć się domowymi sposobami, jednak zamiast aby było lepiej, stan się pogarszał...
broniłam się przed przyjęciem jakichkolwiek leków, a szczególnie antybiotyków...
jednak po tygodniowej walce, poddałam się...
wiedziałam, że już nie ma wyjścia...
lekarz przepisał mi antybiotyk specjalny dla kobiet w ciąży, który jest całkowicie bezpieczny i tak po dwóch dniach wróciłam do żywych.

STELATOPIA firmy MUSTELA


Postanowiłam opisać swoje zmagania z Atopowym Zapaleniem Skóry u mojej córeczki...

Niemalże od drugiego miesiąca życia Magdusia miała problem ze skórką na rączkach.
Skóra była zaczerwieniona, sucha, szorstka, plamiasta.
Ponieważ krztałt tych plamek był taki nierównomierny, jakby kolisty z pustym środkiem, nie utażsamiałam ich z azs. Tym bardziej, że w grudniu wybrałam sie do dermatologa, który stwierdził, że to nie skaza białkowa, lecz liszaj suchy. Hmm... no ok...
Przepisano nam robioną maść z antybiotykiem. Po dwukrotnym zastosowaniu stan skóry drastycznie pogorszył się. Odstawiłam tą maść, gdyż widać było, że nie tędy droga. Jeśli skóra jest sucha, należy ja natłuszczać, nawilżać... a nie jeszcze bardziej wysuszać antybiotykiem...

poniedziałek, 25 marca 2013

Mobilizacja do prowadzenia bloga


Powracam...

Wiem... napisałam jednego posta i przerwa? nie za szybko?
miałam mieszane uczucia zakładając tego bloga...
z jednej strony miałam na niego mnóstwo pomysłów...
z drugiej zaś nie byłam przekonana czy aby to dobry pomysł, gdyż nie należę do osób, które potrafią się aż tak uzewnętrzniać...
ale postanowiłam, że ten blog będzie swego rodzaju pamiętnikiem...
pamiętnikiem, który kiedyś w przyszłości będzie czytać Magdusia...

z czasem o wielu sytuacjach się zapomina...
a przecież dla dziecka to są niezwykłe chwile, momenty, które jakże miło jest sobie przypomnieć... po latach
do pisania pamiętnika w formie papierowej raczej nie mam zapału, 
poza tym tam ciężko wkleić zdjęcie czy filmik...

a więc...
zaczynamy!!!

stopniowo będziemy nadrabiać zaległe 6,5 miesiąca ;-)

Bądźcie z nami!!!

Będę mamą!!!


Magdusia jest planowanym dzieckiem. Upragnionym wręcz, gdyż staraliśmy się o nią pół roku z dwumiesięczną przerwą, gdyż wcześniej mieliśmy już ustaloną datę naszego ślubu i chcieliśmy uniknąć sytuacji, że będzie trzeba wybierać : jedziemy do ślubu czy na porodówkę?

Pamiętam bardzo dokładnie dzień, gdy zrobiłam test. 
Wtorek, godz. 7:00 przed wyjściem do pracy...
Niezła ze mnie fajtułapa, bo nawet nie potrafiłam go dokładnie odczytać... coś mi się pomerdało, i byłam przekonana, że ciąży nie ma, ponieważ jedna kreska była słabsza od drugiej, wręcz ledwo widoczna. 
Teraz dokładnie nie pamiętam która kreska była jaka, ale wydawało mi się, że wynik jest błędny... w efekcie test wylądował w koszu...
po chwili coś mnie olśniło i zaczęłam nieco dokładniej studiować opakowanie...
 wygrzebałam test z kosza...
okazało się, że to kreska kontrolna była tą słabszą, mniej widoczną... a kreseczka "ciążowa" była mocna, wyraźna... taka śliczna!!!

Pierwsza reakcja... sms do męża... i pierwsza niepewna łezka!

Druga reakcja... tel do zaprzyjaźnionego lekarza... i jeszcze tego samego dnia wizyta... 
która postawiła nam kropkę nad "i".

To wszystko było 10.01.2012r.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak to jest być mamą... ale był to dla nas najszczęśliwszy dzień w życiu!!!

Aż z trudem powstrzymywałam się przed złapaniem za telefon i poinformowanie całej rodziny i znajomych!!!